Hej,
Jakiś czas temu wróciłem z zasłużonego urlopu ze Słowenii. Tutaj pokrótce opiszę, co się działo.
Do Słowenii jechałem dwa dni. Pierwszy nocleg był na Słowacji w Bratysławie. Bratysława ma bardzo ładne stare miasto. Duży rynek, wąskie i stare uliczki, zamek na wzgórzu. Wszystko ładnie komponuje się z nowoczesnym miastem. Czuć klimat, mi się bardzo podobało. Ludzie w miarę przyjaźni i pomocni. W nocy mieliśmy najazd austraików na nasz Hostel (nie mogli otworzyć drzwi bo się zacięły i mocno w nie uderzali). Rano zażartowałem z obsługą, że była to niemiecka inwazja, znowu. Oni skwitowali "Austrian actually. Same shit, different color." :D
Z Bratysławy kierowaliśmy się już do Słowenii, poprzez Austrię. Oczywiście całą trasę robiłem z ominięciem autostrad. Dzięki temu mogliśmy jechać poprzez górską drogę pełną winkli, nawrotek i różnicy wzniesień koło Grazu. Jechaliśmy poprzez austriackie górskie wioseczki (bardzo ładne, zadbane i urokliwe). Nawigacja ustawiona na tryb "przygoda" czasami kierowała w pole albo przez czyjś dom, ale daliśmy rady dojechać do Alp Julijskich, koło miejscowości Lavamund. Droga przez góry była wymagająca, na jednym podjeździe musiałem zredukować na trzeci bieg, bo mi Zefir zdychał. Potem długi tunel przez góry i jesteśmy na Słowenii.
Drogi na Słowenii były trochę gorsze niż w Austrii, ale nie najgorsze. Najbardziej szokujące dla mnie było to, że budynki były budowane zaraz przy drodze. Albo raczej droga została wylana zaraz obok nich. Czasem trzeba było wychylić się za winkiel czyjegoś domu, żeby było widać, co jest za zakrętem. Poza tym bardzo wąsko, drogi kręte, autobusy turystyczne nie ułatwiały sprawy. Ale jechało się dobrze, choć ciężko. Piękna przyroda, góry, wszędzie jakieś widoki (nawet na autostradach). Przez jakieś 20km jechaliśmy po zapomnianej przez Boga drodze, aby w końcu wylądować praktycznie na szczycie jakiejś góry, na którym znajdowała się wioska i mały kościółek na wzniesieniu (lubią tutaj stawiać kościoły na górkach, malownicze jak w mordę strzelił). Zatrzymaliśmy się na chwilę, bo byłem już zmęczony drogą. Potem jechaliśmy dalej, aby przed zmrokiem dotrzeć do noclegu.
Sama Słowenia to piękny kraj. Wszędzie widoki gór. Miasteczka małe, ale zadbane i ze spójną architekturą. Ludzie mili i pomocni (starszy pan z taczką pomógł nam znaleźć lokalną bimbrownię, w ogóle nie mówiąc po angielsku i łapiąc jedynie nazwę bimbru, którego szukaliśmy). Dużo atrakcji do zwiedzania (jaskinie, zamki, jeziora, stolica, wybrzeże). Trasa powrotna ze Słowenii, z Kobarit do Bovec po prostu piękna. Góry, w dole turkusowa rzeka Soca, urokliwe wioski no i masa zakrętów. Najpiękniejsza droga, jaką jechałem w swoim życiu.
Powrót był już po autostradach. Na austriackiej trzy razy nas zlało i trzy razy wysuszyło. Nocleg w Brnie, które klimatem przypominało mi Kraków. Całkiem tanio, w porównaniu z pozostałymi krajami (piwo 30 koron). Z Brna powrót do Polski. Ojczyzna powitała dziurawymi i nierównymi drogami, remontami oraz wojującymi kierowcami. Nie dostrzegałem tego wcześniej, ale różnica pomiędzy nami a Europą jest duża, niestety.
Podsumowując, polecam Słowenię. Trochę jest droga, ale zawsze byliśmy zadowoleni, gdy płaciliśmy (np. gałka lodów po 1.5 euro, ale miała rozmiar x2.5 polskiej gałki). Po Austrii jeździ się cudnie. Słowacja była przyjemna, w Czechach sporo remontów i mały, drogowy galimatias.
Zdjęcie ze Słowenii wieczorem. ;)
PS. Omijajcie autostrady, warto. :)
|
Tak, za każdym razem jak patrzę na zdjęcia, to wspomnienia wracają. Muszę znowu kiedyś wrócić na te drogi. :)
@Yamo, odnośnie zdjęć robionych analogiem, to nie jest takie trudne. My mamy Zenita, który ma około 50 lat. Przypuszczam, że można teraz takiego dostać za grosze. Jakość zdjęć w porównaniu z cyfrówką jest wyraźnie mniejsza (mniejsza rozdzielczość, czasem jakieś skazy na filmie). Ustawianie parametrów do zdjęcia nie jest takie trudne - dobierasz ostrość, ilość światła wlatującego do obiektywu, ewentualnie przesłonę i to tyle. Ania mi dwa razy pokazała i załapałem.
Z tego co zauważyłem, to ludzie fajniej wychodzą na takich zdjęciach, przyroda gorzej. No i fotki mają klimat, których nie podrobisz żadnym filtrem. ;)
|
Pakunek był trochę oszukany, ale to inny temat. ;) A do Wieliczki to zwykle latam bez bagażu ;)
Odnośnie trasy, to jest w sumie trudne pytanie. Na linku kilka postów powyżej zaznaczyłem trasę, którą jechałem. Nie pamiętam dokładnie gdzie to było, a w Austrii nie ma Street View, żebym mógł sobie odświeżyć. Ale ogólnie rzecz biorąc, mogę polecić okolice: - Austria, Apang-Markt -> Graz. Bardzo ładna górska trasa motocyklowa. - Austria, Aibl -> Lavamund. Piękne okolice, nie odbijamy jeszcze na Słowenię, tylko lecimy w kierunku gór. - Austria, Viktring -> Słowenia. Trasa 91, przez Alpy Julijskie, wyjeżdżamy do Słowenii przez tunel pod górami, bardzo ostre podjazdy) - Słowenia, Kropa -> Most na Soci. Kropa jest bardzo urokliwa, trasa na Most na Soci jest trudna i kręta, z miejscami kiepską drogą. Ale warto. - Słowenia, Kobarid -> Bovec. Najpiękniejsza trasa jaką jechałem. :)
|