Tyle osób zawsze polecało Bałkany a w szczególności Chorwację, że w tym roku bardzo chcieliśmy na wakacje ją zwiedzić. Oczywiście na motocyklu. Z początku mieliśmy drobne problemy organizacyjne i nie wiedzieliśmy czy się uda, ale gdy urlopy zostały zaklepane było już wiadomo, że pojedziemy.
Trasa Naszym celem był Dubrownik, na samym południu chorwackiej Dalmacji. Nie chcieliśmy lecieć autostradami (chyba bym umarł z nudów), więc postanowiliśmy lecieć praktycznie w linii prostej przez Słowację, Węgry i Bośnię i Hercegowinę. Dojazd, ze względu na odległość rozbiliśmy na dwa dni, z przerwą na nocleg na Węgrzech.
Na samej Chorwacji mieliśmy kilka punktów, które chcieliśmy odwiedzić. Z Dubrownika wyruszyliśmy przez półwysep Peljesac na wyspę Korcula (prom). Z Korculi z powrotem na kontynent i magistralą adriatycką do Splitu. Po odwiedzeniu splitu chcieliśmy zobaczyć wodospady w Parku Narodowym Krka. Z wodospadów, goniąc za serem i winem wylądowaliśmy na małej wyspie Pag na północy Chorwacji.
Trasa powrotna wiodła przez północną część Chorwacji, która nie była już w okręgu Dalmacji. Z Pagu jechaliśmy przez teren Jezior Plitwickich, a później na przejście graniczne na Węgry. Ponownie nocleg na Węgrzech i na drugi dzień powrót do Krakowa.
Trasa do Chorwacji: https://goo.gl/maps/HiJ9TPqSBxH2 Trasa po Chorwacji: https://goo.gl/maps/Qfu43ociXN62 Trasa powrotna: https://goo.gl/maps/6wmRYA6Mt9o
Dubrownik Wjazd do Dubrownika od strony Bośni robi wrażenie. Przedzierasz się górzystą drogą, z jednej strony pionowa skała, z drugiej strony klif do Morza Adriatyckiego. Zza kolejnych ostrych zakrętów powoli, w dole wyłania się Dubrownik, stare miasto z czerwonymi dachami otoczone średniowiecznymi murami obronnymi. Port, blask morza przy zachodzącym słońcu. Prawdziwa perła Adriatyku. Pierwsze wrażenie z Chorwacji bardzo pozytywne.
W samym Dubrowniku spędziliśmy najwięcej czasu, około tygodnia. Chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej w samym mieście i okolicach. Miasto interesowało nas z kilku powodów. Po pierwsze chcieliśmy zobaczyć stare miasto, sławne ze swoich murów obronnych i pięknych zabudowań. Po drugie mieliśmy w planach zwiedzić miejsca, w których był kręcony serial Gra o Tron (znaczna część była kręcona w Dubrowniku i okolicach, jeśli ktoś ogląda to może się orientować). Po trzecie, mieliśmy ochotę trochę wypocząć na plażach i zobaczyć czy w okolicy nie ma czegoś ciekawego.
Stare miasto i mury obronne robią wrażenie. Mury zachowały się w bardzo dobrym stanie i można przejść całe stare miasto wokół. Jest z nich piękny widok na całe stare miasto. Ruch turystyczny w Dubrowniku jest duży, nawet po sezonie. Teren starego miasta opanowali miejscowi restauratorzy, sprzedawcy, chmary turystów oraz... koty. W całym mieście była prawdziwa kocia plaga. Koty spały praktycznie wszędzie, szwendały się, goniły, prosiły turystów o jedzenie. Jako zwolennicy małych futrzaków sukcesywnie dokarmialiśmy okoliczne mruczki. Mamy chyba ponad 30 zdjęć kotów z całego miasta.
Fajnie było zobaczyć miejsca, w których były kręcone sceny Gry o Tron. Schody przy których zaczął się "walk of shame" Cersei, twierdza Lovrijenac gdzie było kręcone dużo scen na zamku (sceny "władza to władza", walka Mountain z fanatykami oraz inne), wyspa Lokrum gdzie kręcili wężową wyspę oraz inne miejsca (np. pobliskie arboretum w Trsteno, gdzie były kręcone sceny ogrodowe podczas spiskowania).
Jeśli chodzi o muzea, to jeśli nie jesteście szczególnymi fanami oglądania eksponatów muzealnych to można je sobie bez żalu darować. Wstępy są dość drogie, a zbiory nie robią jakiegoś szczególnego wrażenia. Warto na tym zaoszczędzić, zwłaszcza, że ceny w Chorwacji do najtańszych nie należą.
Trochę po wylegiwaliśmy się na okolicznych plażach w okolicy starego miasta. O tej porze sezonu, w okolicy godziny 9:00 na plażach było praktycznie pusto. Można było bez problemu znaleźć sobie miejsce. Przypuszczam, ze w szczycie sezonu nie ma takiego luksusu. Z plaży Banje był świetny widok na stare miasto.
Korcula Z Dubrownika na półwysep Peljesac i promem na Korculę. Na wyspie Korcula, w miejscowości Lumbarda, spędziliśmy dwa dni. Muszę przyznać, że średniowieczne stare miasto w Korculi, ulokowane na małym cyplu, choć mniejsze od tego w Dubrowniku, to zrobiło na mnie lepsze wrażenie. Mniej turystów, mniej knajp i kawiarni. Dzięki temu, bardziej dało się odczuć średniowieczny klimat tego miejsca. Budynki z kamienia, wąskie boczne uliczki, drewniane drzwi, stare kościoły i mała płyta rynku. Dodatkowo woda była wszędzie przejrzysta, nawet przy porcie, czego nie można było powiedzieć o innych miejscach gdzie byliśmy. Na Korculi produkuje się bardzo dobre wino o nazwie Grk. Pluliśmy sobie w brodę, że nie kupiliśmy całej butelki. Wyszliśmy z założenia, że to lokalne wino będzie dostępne w innych miejscach w Chorwacji - błąd. Lokalne wina są dostępne tylko lokalnie... nauczka na przyszłość.
Trochę spiekliśmy się na piaszczystej plaży w Lumbardzie. Woda o tej porze sezonu miała około 20 stopni Celsjusza. Plaża choć niewielka, to godna polecenia. Rano mały ruch, w okolicach południa zebrało się nieco więcej turystów. Można było sobie spokojnie poleżeć, poczytać książkę, popływać w czystej wodzie. Z samej plaży piękny widok na półwysep i otaczające je góry, po prostu bajka.
Split Kolejnym punktem naszej wyprawy był Split. Dotarliśmy do niego jadąc osławioną Magistralą Adriatycką. Chcieliśmy zobaczyć stare miasto wbudowane w Pałac Dioklecjana. Sam pałac niegdyś był ogromny, ale po jego opuszczeniu, w jego ruinach, ludność zaczęła budować swoje siedliska. Dzisiaj w obrębie murów pałacowych ulokowane jest stare miasto. Całość brzmi bajkowo, ale niestety zawiedliśmy się na Splicie. Całe piękno tego miejsca jest zniszczone przez stragany z pamiątkami dla turystów, nachalne reklamy knajp i restauracji oraz wszechobecną cepeliadę. Przypuszczam, że Split jest fajnym miejscem aby zatrzymać się tutaj przejazdem bądź zakosztować pubingu w okolicznych knajpach. Poza tym, to raczej rozczarowanie.
Park Narodowy Krka Chyba jedna z najbardziej znanych miejsc w Chorwacji, ze sławnym wodospadem Skradiński Buk. Pewnie każdy widział go chociaż raz na jakimś zdjęciu promującym Chorwację. Sam wodospad na żywo jest dokładnie taki jak na pocztówkach. Coś wspaniałego. Dodatkowo można się w nim kąpać, co czyniła cała rzesza turystów obecnych na miejscu.
Sam park jest dość spory, my wybraliśmy transport łódką aby go zwiedzić chociaż w części. Dostaliśmy się na wyspę Visovac pośrodku jeziora, gdzie był ulokowany klasztor Franciszkanów. Ponoć w niektóre święta, Franciszkanie wsiadają na łódki i transportują okoliczną ludność na wyspę, a następnie przeprowadzają nabożeństwo. Samych zakonników jest na wyspie 6 - połowa to młodzi adepci przyuczani do roli zakonników.
Sam park Krka jest, jak już pisałem, dość spory. Trochę pochodziliśmy, zobaczyliśmy kolejny wodospad (Roski Slap), znaleźliśmy urokliwe miejsca do zrobienia zdjęć, poobserwowaliśmy lokalną faunę. Dobre miejsce na relaks. Samo miejsce w którym zatrzymaliśmy się na nocleg (miejscowość Skradin) było bardzo przyjemne. Turystów było co prawda wyraźnie widać, ale nie było dzikich tłumów, co sprawiło pobyt przyjemnym.
Pag Naszym kolejnym i ostatnim już celem była wyspa Pag. Postanowiliśmy się tam udać w poszukiwaniu słynnego owczego sera (Paszki Sir) oraz dobrego wina z wyspy. Udało się zrealizować ten plan w pełni.
Sama wyspa jest dość specyficzna, ma niezwykle ubogą roślinność oraz jasne skały. Sam wjazd na wyspę robi wrażenie - gdzie się nie obejrzysz, gołe białe skały kontrastujące z kolorem wody. Nie trzeba lecieć w kosmos, aby poczuć się jak Neil Armstrong na księżycu.
Pag był pierwszym miejscem, gdzie była sjesta. Niektóre przybytki były zamknięte pomiędzy 14 - 17. Nic w tym dziwnego, biorąc pod uwagę, że na tej wyspie było nam najcieplej z całego wyjazdu. Przypuszczam, że temperatura sięgała około 30 stopni Celsjusza, przy dużej wilgotności. Duszno i porno, jakby powiedział mój kolega.
Aby spróbować prawdziwie lokalnych specyfików, udaliśmy się do Konoby. Konoba to określenie miejsca, gdzie lokalni przychodzą coś zjeść, wypić i socjalizować się. Sam fakt, że była czynna dopiero od godziny 19:00 dawał do myślenia. Udało się nam spróbować lokalnych win: Zutica - białe wino o długiej tradycji, ale mi nie smakowało bo był dla mnie zbyt kwaśne. Piliśmy też wino Gegic, moim zdaniem dużo lepsze. Spróbowaliśmy tez tego sławnego Paszkiego sera. Ser jest zwykle dość kruchy, słony, delikatnie ziołowo-korzenny. Całkiem niezły. Zamówiliśmy też duży talerz szynki, której nie byliśmy w stanie przejeść (było jej za dużo) i próbowaliśmy poczęstować innych gości lokalu. Grzecznie odmówili, ponieważ sami szykowali jakiś sekretny, lokalny przysmak. Obiecali, że dadzą nam spróbować. Zaciekawieni, czekaliśmy co z tego wyniknie. W końcu panowie poczęstowali nas, jak się okazało, gotowanymi ślimakami. Z początku miałem wątpliwości, ale dość szybko się przemogłem i spróbowałem. Smakowało lepiej niż wyglądało... jak taka mdła wątróbka. Lokalsi jedli to praktycznie na wiadra. Zjedliśmy kilka sztuk i udaliśmy się na spoczynek, było już dość późno i obawialiśmy się, że znowu nas poczęstują...
Ludzie Ludzie na Chorwacji są bardzo mili dla turystów, w końcu większość z nich z tego żyje. Nie spotkaliśmy się z jakimiś przejawami agresji czy niechęci. Większość osób, nawet starsze panie bądź sprzedawczynie w kiosku mówią po angielsku, idzie się łatwo dogadać. W sumie nie ma co pisać, po prostu ludzie bardzo mili i pomocni.
Motocykl Zefir spisał się znakomicie. W niczym nie zawiódł, nie miał żadnych kaprysów. Zrobiliśmy niecałe 3000 km na tej wyprawie. Super się jeździło po magistrali adriatyckiej i choć nie przejechaliśmy całej to ta droga jest atrakcyjna dla motocyklistów zarówno pod względem zakrętów jak i widoków. Spalanie wyszło ok. 5 - 5.5 litra na 100 km, z Anią i bagażami (w sumie ok. 150 kg). Nowe amortyzatory dały radę, opony też choć już się kończą. Trzeba też wymienić tarcze sprzęgłowe, bo czasami sprzęgło się ślizga. Po drodze żadnych awarii. Jedynie jak wracaliśmy przez ponad 500 km w deszczu, to Zefir zaczął się troszkę krztusić z powodu braku paliwa po przejechaniu ok. 200 km. Ale warunki były dość trudne, więc można mu to wybaczyć. Przez całą trasę musiałem dolać jakieś 1,5 litra oleju. Wina wycieków z odmy i airboxa, będziemy się temu przyglądać na najbliższym serwisie.
Teraz motocykl jest już pięknie umyty i czeka na przegląd zimowy. Trzeba będzie trochę zrobić, parę rzeczy zeszło się razem na ten przegląd: tarcze sprzęgłowe, olej w lagach, regulacja zaworów i parę innych drobnostek.
Ogólnie, motocykl ma ćwierć wieku przejechał pół Europy bezawaryjnie. Stara Japonia. "Współczesne motocykle, po takim czasie nadawałyby się tylko na żyletki" (słowa mojego instruktora jazdy). Obecnie ma na liczniku 95kkm. W przyszłym sezonie trzeba mu będzie zrobić jakąś uroczystość z okazji przekręcenia licznika.
Koszty Niestety, na Chorwacji jest drogo. I nie chodzi mi tylko o noclegi.
Produkty podstawowe, kupowane w supermarketach, są droższe o ok. 20 - 50% niż w Polsce.
Jedzenie w knajpach jest strasznie drogie. Ciężko zapłacić poniżej 220 kun za dwie osoby (ok. 140 zł). Piwo ok. 30 kun, to jest ok. 16 zł (sic!). Jedzenie jest bardzo dobre, ale generuje duże koszty, staraliśmy się tego unikać. Można tanio wyżyć na pieczywie, tańszym winie i innych produktach podstawowych, choć i tak są droższe niż u nas w kraju. Ale da się.
Za 8 noclegów w Dubrowniku zapłaciliśmy 1100 zł - wychodzi ok. 135 zł za pokój dwuosobowy za noc. Cena za resztę noclegów, znajdowanych głównie przez Booking.com, wahała się w granicach 20 - 40 euro za noc za pokój dwuosobowy. Najtaniej było na Pagu, ze względu na posezonową obniżkę cen (ponad 50% taniej, niż w sezonie).
Paliwo ciut droższe niż w Polsce.
Polecam jechać do Chorwacji po sezonie, tak jak my to zrobiliśmy. Mniej turystów (choć dalej są), mniejsze ceny noclegów, nie ma kolejek do atrakcji, można spokojnie pośmigać po magistrali, pogoda bardziej znośna (poniżej 30 stopni).
Podsumowanie Chorwacja to taki mały raj na Ziemi. Lazurowa woda, słoneczna pogoda, ciepło, mili ludzie, super drogi i piękne widoki. Sezon motocyklowy jest tam, jak przypuszczam, bardzo długi. Miasta zdominowane przez skutery. Motocykli mało, głównie turyści. Najwięcej turystów z Niemiec, Francji i Polski. Jeśli chcesz oglądać zabytki, smażyć się na plaży, jeździć po winklach czy odkrywać nowe smaki, to odkładaj kasę i jedź na Chorwację. Każdy znajdzie tam coś dla siebie.
|