W nawiązaniu do Pałaszowego wezwania do zaprzestania posuchy wśród relacji z wypraw odpowiadam co następuje:
Planując kolejną niedzielę mając jako jeden zdefiniowany punkt w postaci finału Argentyna - Brazylia postanowiłem możliwie dobrze wykorzystać resztę dnia.
A może wreszcie uda się zrealizować kolejne marzenie i udać się na małą przejażdżkę z najstarszym bratem?
Małe przygotowanie wieczorem dnia poprzedzającego:
Udało się! Brat mówi: Jedziemy, spotkajmy się w Tumie! Bardzo się cieszę z tego powodu. Żeby być wypoczętym nocleg spędzam w jakmiś tam łódzkim hotelu
Maciej i Ogin nie zdecydowali się jechać razem ze mną, być może start o 6. rano ich trochę odstraszył - w sumie nic dziwnego.
Jednak świt to najpiękniejsza pora na jazdę, mgła powoli ujawnia przepiękne widoki. Przed 8. spotykamy się z Piotrem przed Kolegiatą w Tumie.
Parę ciekawostek dotyczących Brata - Piotra.
Po dłuższej rozłące z motocyklem wrócił do jazdy wchodząc w posiadanie Junaka 100% autentyk, rocznik 1964.... Co oznacza, że ma równo pół wieku!!!
W trakcie 6 sezonów zdążył przejechać 120 000 km!!! (nie pomyliłem zer), a na swoim koncie ma m.in. samotną wyprawę wokół Morza Czarnego, wyprawę na Monte Cassino. Dwa dni po naszym spotkaniu osiągnął kolejny cel: Jazda całodobowa, do spółki z drugim Junakowcem przebyli w ciągu równej doby 1200 km z Warszawy nad morze, później wzdłuż jego wybrzeża i powrót na Mazowsze.
Chylę czoła temu jak Piotr zdefiniował pojęcie Samego Smaku Motocyklizmu a jeszcze bardziej jak konsekwentnie czerpie przyjemność z wdrażania tej definicji w życie.
Sakwy nieprzerwanie wypełnione narzędziami i częściami zamiennymi, jest tam wszystko nawet..... zapasowy tłok!!!!
Wspólna jazda, śniadanko pod spożywczakiem. Gdzie się nie zatrzymamy tam lokalsi natychmiast zadają mnóstwo pytań, wśród których pierwsze zawsze się powtarza: "Czy to na prawdę Junak? Niemożliwe!" Nawet powyższe zdjęcie pokazuje zainteresowanie, jakiś pan musiał zatrzymać się obok nas i rozmarzyć się jak to kiedyś było pięknie na polskich drogach....
A tu ciekawostka z Łęczycy:
- To jest taki cykl dokumentalny pt. "Panteon Polskiego Więziennictwa". Gdyby Pan mi pomógł sporządzić listę 8.... może 12 najlepszych dyrektorów więzień w Polsce.
(Na to Naczelnik Mieczysław odpowiada):
- Aż tylu?! Nie wiedziałem, że jest nas aż tylu... Ale spróbujmy!
(I od kogo zaczyna?)
-mmmhhmm Czesiek z Łęczycy. O! Tylko, że on jest na emeryturze. Emerytowany może być?
Widać po odejściu Cześka więzienie przestało być rentowne. Może nowy pomysł po Loftach?
Wspólna jazda po łódzkiem z Piotrem to czysta przyjemność, drogi gminne, czasem żółte - wojewódzkie. Grabów, Chodecz, Gąbin. Po mgle ani śladu, 90 - 100 km/h i podziwianie widoków. Jest super!
Pod Sochaczewem niestety nastaje czas pożegnania. Piotr wraca do Warszawy.
Dziękuję za wspólną jazdę, była to dla mnie czysta przyjemność. Mam nadzieję, że pierwszy i nie ostatni raz.
Ja tymczasem dzwonię do Macieja.... Jeżdzą! Jest także Ogin i na miejsce spotkania wyznaczamy... A co tam niech będzie środek Polski: Piątek!
Ostatnie zdjęcie z Piotrem pokazało, że aparat żąda nowych baterii. W niedzielę lepiej zatrzymać się w Łowiczu - łatwiej będzie tam znaleźć sklep. Na ryneczku parkuję obok Yamahy MT07. Szukając sklepu nagle słyszę..... Igor!
Piękna sprawa, czysty zbieg okoliczności, tego dnia Joasia i Franek także postanowili wybrać się na przejażdżkę. Nie wiedziałem, że Franek odebrał już swoje nowe cacko. Ma zaledwie 4 dni! Nówka sztuka!.
- Jedziemy razem do Piątku?
- Tak.
- Będzie nas w sumie 4 maszyny - zrobimy kolumnę!
Tutaj wspólnie w Łowiczu:
W Piątku na CPN-ie spotykamy Macieja z Ewą (Africa Twin) oraz Ogina (Honda XBR). Wspólne zdjęcie przy pomniku środka Polski.
Wspólna jazda jest znów przecudowna, w Kutnie niestety Franek i Joasia wracają do Warszawy. Do następnego razu! Dziękuję!
No a przed nami dalsza część. Dokąd jechać? Może jeziorko bo już słońce piecze? Jakieś fajne jezioro znamy z ..... Chodeczy. Jadę tam dziś już drugi raz! Ogin poprawia jeszcze kierunki i jesteśmy gotowi.
Potem drugie śniadanko i znów zestaw podstawowy: Kefir, kiełbasa, bułka. Grupa bliskich ludzi, jezioro.... Nic więcej nie potrzeba.
Tutaj z dedykacją dla forum:
Na wieczór wracamy do Łodzi, finał MŚ dziś rzeczą konieczną.
Dziękuję Wszystkim za wspólną jazdę, nabrałem mnóstwo energii.
Miałem przyjemność jeździć obok maszyny 50 letniej oraz... 5 dniowej jednego dnia. Blisko 500 km po łódzkich wyżynach i nizinach. Jest na prawdę pięknie.
Polecam!
Offline
Fajna sprawa. Uwielbiam takie weekendowe wypady Tylko czasem ekipy brak... albo moto
To Twój brat czy Brat z Tumu?
Offline